Czynnik Propaganda - Felipe, PONO, Peper

Czynnik Propaganda - Felipe, PONO, Peper

Год
2005
Язык
`Polish`
Длительность
432490

Below is the lyrics of the song Czynnik Propaganda , artist - Felipe, PONO, Peper with translation

Lyrics " Czynnik Propaganda "

Original text with translation

Czynnik Propaganda

Felipe, PONO, Peper

Dobra, dobra, dobra

Brutalna strefa, gdzie pierdolnąć trepa

O bogactwo zazdrość ślepa

Wysypana biała ściecha, zakrwawiona brecha

Mordobicia słychać echa

Poszkodowany typ, ten miał pecha

Dostał kurwa w mordę i narzeka

To nie nowość, nie eureka

Nienawiść sprawiedliwość waszą sądzić będzie

I tak było, i tak będzie

Beztroskie życie nigdy nie nadejdzie

Wiele umysłów z pokolenia na pokolenie uszkodzonych

Zatruty umysł nie ma pojęć wrodzonych

Wiele ludzi aż do dna przepalony

Swoją ciężką pracą spłukany

Zarobionych, wkurwionych, trzeźwych

Upalonych, na przypale, na robocie przytrafionych

Młodych łebków ogolonych, życia przestraszonych

Dokonujących czynów niezliczonych

Nadająca życia parę groszy zaszczepiony

Od tego pęka głowa, wrzask

Tylko czekaj na każdego przyjdzie czas

Bezpieczeństwo mas powierzają władzom

Kto ochroni nas przed nią samą

Na pokaz rozkaz wywołano

Zakuwano chłopaczynę, nie pytano o przyczynę

Przypisano mu winę, by szef pochwalił glinę

I z tym niby wyczynem, że niby potrafią

Cipy telewizyjne mówią, że walczą z mafią

Akcja trwała godzinę

Rodzinę zbudzono, rzucono na glebę

Wcześniej wyważono drzwi

Nigdy nie bądź pewien

Bo się zdziwisz, gdy ci

Z 997 ciebie napadną

Policja jest legalną bandą, powód zawsze znajdą

Dowód po ich stronie prawo, co ty na to

Typ ze szmatą się wozi, dzieciakom grozi

Unosi ton, kondon ma broń

Myśli, że wszystko może

Weź się goń od małolatów, prowokatorzy ataków

kolejne niewinne osoby

Uważaj, bo każdy z nas to potencjalna zdobycz

Ich przepisy to iluzja …

Nie daj się ogłupić …

Moja wina, moja bardzo wielka wina

Że żyję w świecie, gdzie liczy się każda chwila, każda godzina

Wszystko się łamie, wszystko przemija, coś rozpoczyna

Nie daj się złamać, bo człowiek jest winny

To dla ludzi, którzy własne wady wytykają innym

Ta kwestia jest czynnikiem nieomylnym

Tu diabeł gości, Warszawa miasto złości

To okaz pełni naiwności

Ukrytej przemocy w codzienności

do zawziętości, przestępczości

To czynnik zet bez litości

Gruby papier hajsu bezwzględności

Układy w parlamencie, fałszywe wzajemności

Subtelna aluzja rzeczywistości

Rozejrzyj się, masz wokół całą prawdę

Pamiętaj, zbieraj korzyści z tego dawkę

Jeden wybiera biblię, drugi strzykawkę

Otwórz okno na świat

Weź głęboki oddech, zabij strach, właśnie tak

Pedale, prowadzisz ludzi na sądową salę

A kurwy z twego fachu są bezkarne

Paragrafy prawne, ustawy, nic warte prawo

Dla chłopaka co od życia dostał mniej niż mało

Czy zastanawiało to kiedyś sędzinę

Że przypisano winę chłopaczynie

Który kradł by utrzymać rodzinę

Wpadł, bo nie miał na blat

Teraz na świat patrzy zza krat

Nie wystarczy? Przykład porównawczy

Pamiętasz akcję Słupsk?

Dzieciak oberwał policyjną lagą w mózg

Upadł i nie wstanie już, tętno nie pulsuje

Serce matki krwawi, pies winę tuszuję

To tylko jeden przykład, a boli

Nie zmienisz tego wbrew swojej woli

Czy widok tylu patroli zaspokoi społeczeństwo?

Czy czujesz bezpieczeństwo?

Ich przepisy to iluzja …

Nie daj się ogłupić …

Dziś teczki akt utajnione ściśle

Świadkowie mimo woli na dnie w Wiśle

Ktoś trzyma za sznurki i zagrywa zmyślnie

Jak capo di tutti capi

się nie kwapi, jak i jego stały klient

Szelma, prominent, immunitet chroni świnię

Byle sabotaż zrzednie mu mina

Ten dygnitarz z szatanem zawarł angaż

Teraz niemoralny szantaż

Dobrobytu aranż,, willa, garaż

Limuzyna, korpus dyplomaty dyrektywa

Za wszelką ceną podnieść życia stopę

W świecie gdzie milczenie złotem

Wytęż słuch, jestem tuż tuż

Ja i Koro, Pono, Mieron, Peper, Fusz

Elo, duchem bądź zdrów, bo bez tego ani rusz

Zipero crew, realiów kontrabanda

Kontra standard propaganda

Czysty hazard …

… to codzienność, brak skrupułów z konieczności

Moje bezpieczeństwo tylko w rękach opatrzności

W policyjnym państwie, to przeżycia forma

Tam gdzie nadużycia to już norma

Na własnej skórze odczute niejednokrotnie

W TV odwrotnie prezentują

Jak żyć bezpiecznie niby informują

Tych co się zbuntują, na demonstracji staranują bez wahania

I propaganda działa, kwitnie społeczna mania

Oglądania się na innych, szukania winnych

Kontrolowania, rutynowe spisywania, kolejny bęben

By w skutkach nie okazał się fatalnym

By nie dać satysfakcji psom

By nie stać się kozłem ofiarnym

Przypadki chodzą po ludziach cykliczne

Te słowa spontaniczne, dla niektórych zbyt cyniczne

Na próżno, ja nigdy nie zbastuję

Do jebanych norm się nigdy nie dostosuję

Bo wiadomo, że policja to jebane szuje

Jeden siedzi na stołku, drugi na ulicy obserwuje

Zobacz tylko jak skurwysyn się prostuje

Trzeci godność twą w zasranym notesie wpisuje

Konfident pucuje, pies się wczuwa

Bo następnego chłopaczynę żelazem zakuwa

On jebany wcale się tym nie przejmuje

Myśli tylko o tym, że ma władzę i że awansuje

Wojska dyga, do policji wstępuje

Większość nielegalnie i tak wiem, że pracuje

Stresuje, bo była i będzie zawsze taka sama

Teraz się wyżywa, w podstawówce katowali drania

Chama, wtedy nie miał czym się zasłaniać

Ani kim, teraz dla nich nienawiści wielki rym

Dla Z.I.P śmigam z tym

Proste, że on zdaje sobie z tego sprawę

HWDP na cały świat, a szczególnie na Warszawę

Ich przepisy to iluzja …

Nie daj się ogłupić …

2+ million lyrics

Songs in different languages

Translations

High-quality translations into all languages

Quick search

Find the texts you need in seconds